Żar (761 m n.p.m.) oferuje jeden z najwspanialszych widoków w paśmie Beskidu Małego, a możliwość dostania się na górę koleją linowo-terenową dodatkowo podbija popularność tego miejsca. Kiczera (827 m n.p.m.) przyciąga głównie tych, którzy, poza wyjątkowymi krajobrazami, na górskich ścieżkach szukają przede wszystkim spokoju. Jak przejść przez oba szczyty unikając tłumów? Kluczem jest, jak zwykle, czas wyjścia na szlak.
Porąbka
Do Porąbki przyjeżdżam o 05:00. Słońce powoli wspina się ponad horyzont, a nad Sołą unoszą się poranne mgły. Ta niewielka, malowniczo położona, miejscowość słynęła dawniej ze skoczni narciarskiej oraz z luksusowego ośrodka wypoczynkowego, dostępnego jedynie dla wybrańców aparatu władzy PRL. Problemem skoczni była fatalna lokalizacja, gdyż jej wybieg znajdował się na terenach prywatnych. Zawodnicy musieli więc liczyć na wyrozumiałość właścicieli gruntów położonych tuż pod obiektem. Z czasem mieszkańcy Porąbki postanowili rozbudować i ogrodzić swoje gospodarstwa. Tym samym skoczkowie stracili miejsce do hamowania po lądowaniu i obiekt stał się zupełnie bezużyteczny. Do dzisiaj zachował się jedynie kamienny próg, z którego zawodnicy wybijali się w powietrze. Historia Domu Wczasowego HPR Porąbka-Kozubnik to chyba najciekawszy temat związany z miejscowością. Na mapie piszczącego z biedy kraju, ośrodek był prawdziwą oazą luksusu. Dość powiedzieć, że znajdowało się tutaj kilka hoteli i restauracji, baseny, sauna, korty tenisowe, wyciąg narciarski i sala kinowa. To miniaturowe miasteczko miało również własne ujęcie wody, oczyszczalnię ścieków oraz niezależne źródło energii elektrycznej. Wszystko to w latach 70. XX wieku, kiedy średnia pensja w Polsce odpowiadała wartości 20-30 dolarów miesięcznie. No cóż, „co wolno wojewodzie… ” Czasy świetności kurortu przeminęły wraz z Polską Rzeczpospolitą Ludową. Na początku lat 90. Kozubnik został przejęty przez właściciela, który nie poradził sobie z ogromem wyzwań i kosztów czekających na zarządcę tak dużego ośrodka. Zaledwie kilka lat później ogłosił bankructwo, a kurort będący do niedawna wyznacznikiem luksusu zaczął popadać w ruinę. Na początku lat dwutysięcznych opustoszałe budynki stanowiły nie lada atrakcję dla fanów urbexu, którzy poszukiwali tutaj przygód i śladów dawnej świetności ośrodka. Przed kilkoma laty część z nich wyburzono, niektóre zaś zyskały nowe życie i znów przyjmują gości. Na szczęście dzisiaj, przy rezerwacji, nikt nie pyta o kontakty na szczytach władzy 😉



Zapora i czerwony szlak na Żar
Samochód parkuję na dużym placu, u zbiegu ulic Żywieckiej i Stadionowej. Zielonym szlakiem, biegnącym wzdłuż Soły, kieruję się w stronę Zapory Porąbka. Mimo że jej nazwa jednoznacznie kojarzy się z miejscowością, w której zostawiłem auto, konstrukcja znajduje się już na terenie Międzybrodzia Bialskiego. Wybudowana została na przełomie lat 20. i 30. XX wieku, chociaż jej projekt powstał znacznie wcześniej. Co ciekawe, pracował nad nim m.in. Gabriel Narutowicz, który w niedalekiej przyszłości miał zostać pierwszym prezydentem II Rzeczpospolitej. Budowa Zapory Porąbka miała na celu przede wszystkim ochronę przeciwpowodziową okolicznych miejscowości, a dalej Oświęcimia i Krakowa. Konstrukcja ma 260 metrów długości, a wznosi się na wysokość 37 metrów. W wyniku ukończenia inwestycji na Sole powstało Jezioro Międzybrodzkie, które w późniejszym czasie stało się również atrakcją turystyczną. Po chwili spędzonej na koronie zapory i zrobieniu kilku zdjęć ruszam czerwonym szlakiem, wzdłuż linii brzegowej. Przede mną nieco ponad kilometrowy, asfaltowy odcinek, na którym powoli zacznę nabierać wysokości. Tuż za nim teren zaczyna wznosić się znacznie szybciej, zupełnie inaczej, niż tempo mojego marszu. Wchodzę do lasu, na szczyt Żaru pozostały mi 2 kilometry, na których suma podejść wynosi 390 m. W połowie drogi odnajduję punkt widokowy, w którym robię krótki przystanek. Przede mną wznosi się grupa Chrobaczej Łąki, a w dole, pomiędzy Zasolnicą i Snozą lśni się tafla Jeziora Czanieckiego. Turbodoładowany kanapką i widokami rozpoczynam ostatni fragment trasy na Żar. Po mniej więcej 20 minutach jestem na chyba najgęściej zagospodarowanym szczycie w Polsce. Oprócz zbiornika elektrowni wodnej znajdują się tutaj 2 restauracje, górna stacja kolejki, sklep z pamiątkami, tor saneczkowy i budka z lodami. Pomijając, w większości średniej urody konstrukcje, widoki z tego miejsca na Beskid Mały i Żywiecki są po prostu bajeczne. Aby jednak nacieszyć się nimi w spokoju, trzeba wdrapać się na szczyt z samego rana, najlepiej przed godzinami otwarcia kolejki. Z Żaru zobaczycie Beskid Żywiecki, od szczytu Babiej Góry po Wielką Raczę, dalej pasmo Baraniej Góry i Skrzycznego w Beskidzie Śląskim oraz Grupę Magurki Wilkowickiej, znajdującą się po drugiej stronie Jeziora Międzybrodzkiego. Kiedy czuję się już nasycony tym krajobrazem, zbieram się do dalszej drogi.



Z Żaru na Kiczerę i powrót do Porąbki
Na szczyt Kiczery według drogowskazu pozostało mi 50 minut marszu czerwonym szlakiem. Najpierw idę asfaltem, potem wąską ścieżką wzdłuż płotu otaczającego teren elektrowni, a następnie…wracam na asfalt. I tak wygląda ¾ odcinka z Żaru na Kiczerę.
Kiedy szlak odbija w lewo i wpada w las, idzie mi się zdecydowanie przyjemniej.
Od wierzchołka dzieli mnie już niecały kilometr. Na chwilę przed szczytem czeka mnie nieco ostrzejsze podejście, ale i rewelacyjny punkt widokowy. Tym razem na zbiornik Elektrowni Żar patrzę z góry. Niestety prowadzone tam prace hydrotechniczne sprawiają, że wierzchołek pozbawiony jest charakterystycznego błękitu wody. Tuż ponad opróżnionym basenem wznoszą się dwa szczyty należące do Korony Gór Polski, Czupel i Skrzyczne. Odwracam się i po 3 minutach jestem na szczycie Kiczery. Na miejscu spokój, cisza, wiata turystyczna i wygrodzone kamieniami palenisko. Idealne miejsce na biwak. Tutaj, w otoczeniu zdecydowanie bardziej naturalnym, niż wierzchołek Żaru rozkładam koc i zatrzymuję się na dłuższą chwilę. Widok rozciągającego się na wschodzie pasma Beskidu Małego ma w sobie coś kojącego. Czuję, że będę musiał tu jeszcze wrócić, ale o zdecydowanie wcześniejszej porze, kiedy słońce będzie dopiero wznosić się ponad szczyty. Po mniej więcej półgodzinnym odpoczynku opuszczam to miejsce nie bez żalu. Żółtym szlakiem ruszam w dół. Pierwsze półtora kilometra to dość ostre zejścia, następnie, teren wypłaszcza się w okolicach Snozy. Cały czas idę wygodną, szeroką, leśną drogą. Pomiędzy drzewami wypatruję jeszcze obłej sylwetki Żaru. Ten odcinek może i nie dostarcza wielu emocji, ale podczas wędrówki w słoneczny dzień gwarantuje jedną, niezwykle ważną rzecz- cień. Tuż przed Porąbką czeka mnie kolejne, ostatnie już strome zejście. Po chwili wpadam w pierwsze zabudowania, a następnie ulicą Smrekową zmierzam w kierunku Soły. Tuż przed nią skręcam w prawo, przechodzę mostkiem nad potokiem Wielka Puszcza i jestem z powrotem na placu, z którego wyruszałem. Jeżeli macie ochotę na wycieczkę po tej części Beskidu Małego, ale przeraża was popularność Żaru, wybierzcie się tutaj wcześnie rano i koniecznie zajrzyjcie na Kiczerę. Zapewniam Was, że można odnaleźć tu spokój i cieszyć się górskim krajobrazem w niczym niezmąconej ciszy.



🅿️ https://maps.app.goo.gl/GyEHQ5p9WWbGiic88?g_st=am





